środa, 4 listopada 2009

Buenos, czyli miasto tanga, Maradony i europejskiego stylu:)

Hola!!

tak jak juz obiecalem (a raczej obiecalismy z red. Kaczym), nadrabiamy zaleglosci. A zeby bylo w porzadku chronologicznym, rozpoczne od Argentynskiej stolycy :P, czyli Buenos Aires.

W sumie to zaczne od podrozy z Iguazu, poniewaz tam tez sie dzialo:) Po poierwsze, primo, jechalismy super wypasionym autokarem, z ogromnymi fotelami, ogladajac 3 (albo nawet 4, chyba usnalem na ostatnim) filmy z tytulem Oszukac Przeznaczenie. Ponadto zaserwowali nam kolacje niczym w liniach lotniczych pomiedzy Zurichem i Sao Paulo (pozdrowienia dla SwissAir'a). Ale zeby sie wyrownalo, czyli nie bylo za dobrze, to 3 razy poszczuli nas psami policyjnymi (wersja red. Kaczego) lub jak kto woli, 3 mile labradorki troche nas powachaly (wersja moja). Ponadto, jakies 20 km od naszego celu, nieoczekiwanie w przednia szybe kierowcy (w sumie to dokladnie w miejsce, gdzie siedzial kierowca) uderzyl pedzacy, niewiadomo dlaczego, monitor, komputer czy inna myszka. Generalnie, gdyby nie dobra jakosc szyby (albo jak to mowi red. Flisiak z konkurencyjnego bloga, pierwszej klasy beton:P), skonczylibysmy jak we wczesiej wspomnianym filmie... (kto nie ogladal, niech przeczyta streszczenie na filwebie:)

No ale do rzeczy. Buenos jest miastem niesamowitym. Po pierwsze dlatego, ze bardziej przypomina Europe badz Stany, niz Ameryke Poludniowa. Po drugie, ze jest bezpieczne, a po trzecie, ma w sobie to "cos". Cale centrum mozna przejsc na nogach, przy okazji podziwiajac tancerzy tanga... no dobra, oszukalem- tancerki, ale jakie...

Bylismy rowniez na slynnym cmentarzu Recoleta oraz w dzielnicy La Boca (tak, to ci od klubu pilkarskiego:) A jak juz o tym wspomnialem... juz w Iguazu dowiedzielismy sie, ze w niedziele sa wielkie derby!! Tzw Superclassico:D Niestety cena byla adekwatna do rangi wydarzenia... Decyzja zapadla w niedziele rano, przy sniadaniu, pomiedzy trzema redaktorami (Kaczym, Flisiakiem i mna)- podrozniczka Ania wlasnie brala prysznic. Dialog byl mniej wiecej taki:

F: to co? Idziemy na ten mecz?
K: Kurde, no troche drogo... Jak Ty idziesz, to ja tez pojde...
F: ....
O: to ja ide!
K&F: no to idziemy

Jak widac, negocjacje do czegos sie przydaly:)

A mecz to cos niesamowitego!!! Siedzielismy w sektorze River Plate, pomiedzy najbardziej zagozalymi kibicami!:) 65 000 ludzi, flagi, spiewy, okrzyki, zywy doping, no i swietne widowisko:)
Ostatecznie, mecz zakonczyl sie wynikiem 1:1. Co ciekawe, bylo bardzo bezpiecznie, a stadion najpierw opuscili fani Boca, a dopiero po jakichs 40 minutach wypuscili ze stadionu kibicow River (w tym nas).

Poniewaz red. Flisiak (a dla znajomych Kubutek) w poniedzialek (czyli nastepnego dnia) mial samolot do Polski (w sumie to najpierw do Madrytu, potem Bolonii a nastepnie do Katowic), wieczorem poszlismy do argentynskiej knajpy. Musze szczerze przyznac, ze juz dawno nie jadlem czegos tak pysznego... argentynski stek przebija doslownie WSZYSTKO!!! Nie dosc, ze zaplacilismy jakies 20zl za cala potrawe, to jeszcze kazde dostalo po ogromnym kawalku super pysznego mieska:) No pycha!!!

Tak jak mowilem , w poniedzialek pozegnalismy Kubutka, a sami dokonczylismy zwiedzanie Buenos (juz wczesniej wspomniana Recoleta i Boca oraz ekskluzywna dzielnica Palermo). Wieczorem pozegnalismy piekne Buenos, aby we wtorek rano wyleciec do Ushuaia....

A gdzie to jest, co nas spotkalo i gdzie pojechalismy dalej, dowiecie sie w nastepnym poscie red. Kaczego:)

Hawk!!

red. Oszkl

PS. Zdjecia pozniej:)

4 komentarze:

  1. Proszę bardzo! Będzie i komentarz pod postem red. Oszkla. Chciałbym zauważyć, że dotarłem tutaj czytając obie wiadomości POD RZĄD ! ;) Tak z ciekawości... Jak dostaliście się na sektor najbardziej zagorzałych kibiców? Tak mało ich jest, że każdy może się załapać ? :P No ale ogólnie to następnym razem nie ma zmiłuj: jadę z Wami ! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. może trochę więcej o tych tancerkach? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. tylu części "Oszukać przeznaczenie" nie przeżyłbym :)

    OdpowiedzUsuń