piątek, 31 lipca 2009

Pierwsza impreza...

Przesylam kilka zdjec (a wlasciwie to dwa) z poniedzialkowej imprezy...
Wieczorami raczej nie robimy zdjęć bo nikt nie chce ryzykować i brać aparatu:)


Redaktor Oszkl z kolegami



Redaktor Kaczy z koleżankami

Nasz apartament:)

Nie wiem czy bardzo Was to interesuje ale chcielibyśmy Wam pokazać nasze piękne mieszkanie, w którym spędzimy najbliższe 2,5 miesiąca:)
Przedpokój z hamakiem:)
Sypialnia... żeby nie było wątpliwości, jest jeszcze materac:)
Jakby ktoś miał wątpliwości... to jest kuchnia

Łazienka

No i najwazniejsza rzecz... plazma na ścianie.

Piękne, prawda?:)

czwartek, 30 lipca 2009

Kilka ciekawostek :)

Witam szanownych czytelnikow!

Co prawda mialem wrzucic dzisiaj kilka zdjec na bloga ale zapomnialem je nagrac na pen drivea, wiec postanowilem zainteresowac was trzema, gora czteroma ciekawostakami:)

1. Dostalismy wczoraj z Michalem maile z naszej uczelni, ze w zwiazku z szalejaca swinska grypa moga u nas pojawic sie pewne dolegliwosci. Opisali wszystko bardzo dokladnie... mozemy miec katar, kaszel, moze bolec nas gardlo i takie tam. Na koncu prosza nas o to, ze jezeli jakies objawy sie u nas pojawia to mamy nie przychodzic na uczelnie... to mi sie podoba:)

2. Swinskiej grypy ciag dalszy... wczoraj doszly do nas kolejne przeciekawe informacje zwiazane z ta tajemnicza choroba, znana jako A/H1N1. Jako, ze w Brazyli stwierdza sie coraz wiecej zachorowan wladze uczelni doszly do wniosku, ze studenci powracajacy z wakacji (semestr zaczyna sie tutaj w poniedzialek) takze moga byc zarazeni...
W zwiazku z tym postanowily, ze zajecia zaczna nam sie 2 tygodnie pozniej!!:) Uczelnia bedzie zamknieta przez 2 tygodnie. Bedzie czynna tylko biblioteka i sale komputerowe. Ciekawa rzecza jest to, ze w kazdej sali beda mogly znajdowac sie maksymalnie 3 osoby. Musi to byc scisle przestrzegane:)
Co dla nas jest pocieszajace... te 2 tygodnie nie zostana nam dodane na koncu semestru. Po prostu zajecia potrwaja 2 tygodnie mniej... w naszym wypadku wychodzi na to, ze bedziemy sie uczyc przez 5 tygodni!:) To mi sie podoba!:) Mozna zaczac zwiedzac czy cos:)

Zastrzegam jednak, ze sa to nieoficjalne informacje od studentow z samorzadu i czekamy na oficjalny komunikat uczelni....

3. Kolejna ciekawostka.... od piatku kiedy tu jestesmy naruszono dobra osobiste dwoch studentow z wymiany (czyt. okradziono ich). Nic powaznego, po prostu poproszono ich o oddanie cennych rzeczy...
Generalnie miejscowi studenci powiedzieli mi, ze co semestr prowadza statystyki ilu studentow z wymiany zostalo okradzionych i jaki to procent... kiepskie zajecie:) Dla pocieszenia dodam, ze wspolczynnik ten maleje:)

4. Na koniec jakas pozytywna informacja... W Sao Paulo jest pelno knajp typu all you can eat. Oczywiscie dwie juz odwiedzilismy i szybko ich nie opuszczalismy:) Wczoraj bylismy w pizzeri i zrobilismy konkurs kto wiecej zje z dwoma Holendrami. Zjedlismy z redaktorem Oszklem po 10 kawalkow i niestety przegralismy bo Holendrzy zjedli odpowiednio 13 i 12 kawalkow. Pocieszajace jest to, ze kazdy z nich wazyl ponad 100kg, tak wiec jezeli podzieli sie ilosc kawalkow przez wage zawodnika to wygralismy!!:)

To by bylo na tyle. Wiem, ze wiekszosc informacji nie jest za bardzo pozytywna ale pragne zapewnic wszystkich obserwatorow i czytelnikow bloga, ze bardzo uwazamy na siebie z redaktorem Oszklem. Nie nosimy juz calego dobytku przy sobie i jak narazie nie mamy zadnych objawow grypy:)

Pozdrawiam,
redaktor Kaczy

Ps. Zdjecia wkrotce....

środa, 29 lipca 2009

Magiczna liczba 450

Witam ponownie!!:)

wedle znanego powiedzenia: "zeby zycie mialo smaczek, raz..." red. Kaczy raz red. Oszkl:) Wiec teraz kolej na mnie:) Bedzie bez zdjec, za to z wieszka iloscia informacji.

Musze stwierdzic, ze Sao Paulo jest pierwszym miejscem, gdzie widze az tak ogromne kontrasty. Wprost niesamowite, ilu biedakow, zebrakow i bezdomnych przewija sie przez ulice... baa!! przez serce centrum biznesowego Ameryki Poludniowej (a mam na mysli glowna ulice SP- Avenida Paulista). To jedna strona medalu. Druga to super luksusowe apartamenty, drogie restauracje i garnitury szyte pewnie na miare u najlepszych krawcow w miescie:) Wczoraj dla przykladu, w ramach integracji zrobilismy sobie wspolna kolacje, a jako miesjce ceremonii wybralismy mieszkanie Chrisa (Niemiec studiujacy w Mastricht), ktory powiedzial, ze wynajmuje pokoj u pani architekt:) po kupieniu kilku produktow w pobliskim supermarkecie (jedlismy risotto i super pyszne nalesniki wg przepisu Francuza Oliviera) udalismy sie do mieszkania:) Oczywisie tutaj w kazdej klatce jest ochrona, kraty na powitanie, domofony, kamery itd itp. Po wejsciu oniemialem ze zdziwienia:) W zyciu nie widzialem, aby salon w 30 pietrowym bloku mial 60m2!!! Jak sie potem okazalo cale mieszkanie ma 450m2 (cale pietro) a pani architekt ma jeszcze jedno mieszkanie w Sao Paulo (tak na marginesie- straszny burak, nikomu nie przypadla do gustu, gdy zaczela jezdzic po Europejczykach utozsamiajac ich prawie z alkoholikami:/)

To tyle z ciekawostek socjologicznych:)

Pozostale ciekawostki:

- red Kaczy i ja wreszcie sie przeprowadzilismy:) Mieszkanie nie jest duze (mysle, ze to nawet nie jest 1/10 w/w mieszkania;) Ale jest dobry standard, ciepla woda i co najwazniejsze- wreszcie kazdy ma wlasne spanie (zauwazcie, ze nie uzylem slowa "lozko", poniewaz jest: lozko;) i materac- powtorka z (amerykanskiej) rozrywki:)

- stwierdzamy zgodnie, ze tygodnie integracyjne, sa bardzo meczace- glownie sie je, pije, spi i znowu je, pije spi:) Czasem jeszcze mozna wziac prysznic;)

- pograzylismy sie w rozpaczy razem z red. Kaczym, jak i wiekszoscia innych studentow. Miesieczny karnet na basen - 200 reali (300zl!!!!), silownia jest rownie droga (250 reali). I nawet capoeiry nie ma na uczelni:) Ale za to jest siakta, co mnie bardzo ucieszylo:)

- Chce potwierdzic stwierdzenie red Kaczego- rowniez w nowym mieszkaniu woda kreci sie w inna strone niz w Polsce:) fascynujace... i to wszystko dzieki panu Coriolisowi- dziekujemy!!

Na koniec chcialym jeszcze dodac, ze jutrzejszy dzien zapowiada sie wyjatkowo aktywnie:) Tzn nie bedziemy (tylko) siedziec w barze i pic piwa (ktore na marginesie jest bardzo dobre) lub innej caipirinhi, a pojdziemy zwiedzic miasto, ktore de faco zostalo juz zwiedzone (w sensie przez red Kaczego i red Oszkla:) A pisze to dlatego, ze dziewczyna, ktora opiekuje sie nami tutaj (tzn uczestniczy w imprezach :) stwierdzila, ze jestesmy "crazy guys!!", ze wybralismy sie sami w taka podroz. Nie ma jak te polskie "hardcory":D A ponadto powiedziala, ze zwiedzanie faveli z przewodnikiem w Rio to koszt jakichs 60 reali... zgadnijcie, co bedziemy robic w Rio:)?

Hawk!!!

red Oszkl

PS jest cholernie wilgotno!!!!
PS2 ma byc jeszcze bardziej wilgotno...

poniedziałek, 27 lipca 2009

Porcja zdjec

Znalazlem wyjscie USB na tym komputerze, na ktorym pisalem przed chwila posta:)


Tak jeszcze z Londynu. Good guy and bad guy...


Prawie jak Manhattan...




Szama. Na kilogramy


Katedra w Sao Paulo



Poranna drzemka:)




Smog...


Penthouse na ostatnim pietrze


Milo i przytulnie... czyli nocleg pod mostem:)


Pewnie sluzby miejskie strajkuja...

Jacys chetni na mieszkania??

Pierwsze dni w Sao Paulo

Wita Panstwa redaktor Kaczy.
Chcialem zdac taka krotka relacje z naszych pierwszych trzech dni spedzonych w Sao Paulo.
Moze zacznijmy od tego, ze pogoda w dalszym ciagu nas nie rozpieszcza... co chwile pada, a temperatury ksztaltuja sie miedzy 15 a 20 stopni (celsjusza, zeby nie bylo). Zima na calego! Wielu Brazylijczykow chodzi w kurtkach, czapkach i rekawiczkach:)
Tak zwany orientation week ze wspolnymi imprezami, wyjsciami do barow, restauracji i zwiedzaniem zaczyna sie dopiero dzisiaj, wiec te pierwsze 3 dni musielismy sobie z redaktorem Oszklem zorganizowac sami.
Tak jak to czesto bywa po przemieszczeniu sie o kilka stref czasowych dopadl nas klasyczny
jetlag. Ledwo dotrzymywalismy do godziny 18-19, a wstawalismy o 6 rano i nie wiedzielismy co robic... bylo jeszcze ciemno! Obejrzelismy juz polowe filmow na moim laptopie i kilka odcinkow prison break:) Przedwczoraj mielismy zamiar sie spotkac z innymi studentami z wymiany, nawet umowilismy sie na godz 21 ale okolo 19 zasnelismy przy filmie i nie bylismy juz w stanie wstac:)
Wczoraj nastapil przelom! Pierwszy dzien pelen atrakcji. Oczywiscie wstalismy okolo 6 rano:) Po zjedzeniu sniadana wpadlismy na genialny pomysl, ze zamiast ogladac kolejny odcinek prison break albo grac w szachy, mozemy zwiedzic Sao Paulo! Wzielismy darmowa mapke z lotniska, bezcenny przewodnik lonely planet z tygrysem na okladce (redaktor Oszkl twierdzi ze to pantera), aparaty i zapuscilimy sie w gaszcz ulic Sao Paulo.
Po przejsciu jakichs 100m od naszego hotelu stwierdzlismy, ze jednak nie mieszkamy w tak bogatej dzielnicy:) Pod kazdym mostem dalo sie zauwazyc ludzi koczujacych w kocach i kartonach z calymi swoimi dobytkami, na wiekszych placach mijalismy jakies zorganizowane grupki mlodych brazylijczykow w dresach... jakies brazylijskie gangi czy cos:)
Po tym jak jeden amigo zaczal nas zaczepiac stwierdzilismy, ze chyba za bardzo rzucamy sie w oczy robiac co chwile zdjecia dwoma aparatami, z przewodnikiem pod reka i rozlozona mapa:)
O tym, ze moze byc tu troche niebezpiecznie moga swiadczyc tez przonosne posterunki policji na kazdym rogu, ochrona kazdego banku i wazniejszej instytucji uzbrojona po uszy, chodzaca z palcami na spustach oraz wielkie opancerzone wozy do przewozenia pieniedzy, takze z uzbrojonymi straznikami...
Nasze zwiedzanie zakonczylismy dosc szybko bo po jakichs 2 godzinach. Uznalismy ze bezpieczniej bedzie wrocic metrem, ktore o dziwo jest tutaj dosc sprawne:)
No i nadszedl wieczor kiedy to zadzwonil do nas tajemniczy numer telefonu. Okazalo sie, ze jakichs chlopak z Dani zdobyl nasz numer telefonu i zadzwonil zeby ustawic sie na wspolne wyjscie z innymi studentami z wymiany. Po 3 dniach spedzonych tylko we dwoje wreszcie zaczelo sie cos dziac i ktos zechcial sie z nami spotkac!!:) Towarzystwo okazalo sie bardzo wesole, wiec jak sie domyslacie wyjscie nie zakonczylo sie jednym piwem:)
Mam nadzieje, ze tak jak dzisiaj bedzie juz kazdego dnia...
No dobra, juz Was nie zanudzam takimi dlugimi opisami. Jak tylko dostaniemy sie do komputera z wyjsciem USB to wrzucimy jakies zdjecia.
A tymczasem pozdrawiam,
redaktor Kaczy
Ps. Taka ciekawostka jeszcze. Dzisiaj rano w toalecie zauwazylem.... (wiem ze zapowiada sie interesujaco:)).... ze jak sie spuszcza wode to kreci sie ona w druga strone niz w Polsce!! Przynajmniej tak mi sie wydaje:)

sobota, 25 lipca 2009

Sao Paulo by obiektyw

twarde, smierdzace, niewygodne, malzenskie - ale i tak spalo sie genialnie

redaktorzy jedzacy

najdluzszy autobus swiata


red. Oszkl oraz nie mniej eleganckie wejscie na uczelnie

aby Twoje pieniadze byly bezpieczne...

Av. Paulista, czyli wiezowiec na wiezowcu

brazylijska zima z perspektywy A30/B30

Sao Paulo ohne Englisch ;)

Witam wszystkich,

red. Oszkl znowu powraca po dlugiej przerwie. Przepraszam, ze bez polskich znakow, ale pisze na portugalskiej klawiaturze. A oto dowod: çççÇÇÇÇ.

A teraz do rzeczy. Ta wiadomosc jest niezalezna kontynuacja poprzedzajacej wiadomosci red. Kaczego. Prawdopodobnie bedzie niespojna i nie bede w niej nawiazywal do poruszanych przez drugiego red. watkow, poniewaz wiadomosci pisane sa rownolegle. Jednak nie mniej zachecam do lektury.

Zebys drogi Czytelniku nie czytal tego samego dwa razy, opisze nasza sytuacje od momentu przywitania sie z brazyliska ziemia:) Generalnie zostalismy przywitani opadami, jakie wystepuja w rejonie Amazonii, ew. doliny Konga. Nie ukrywam, ze troche nas to zdziwilo... szczegolnie, ze temperetura jest rowniez zimowa... Zusammen do kupy, pogodowo, tak jak w Polsce w zeszlym miesiacu;) Ponadto bardzo, ale to bardzo bylismy zaskoczeni maskami ochronnymi przy wysiadaniu z samolotu. Na szczescie obcokrajowcy z Europy sa hardcorami i takich masek nie potrzebuja;)

Poniewaz nie chcielismy, aby kolejna korporacja taksiarzy zdzierala z nas drogocenne Reale, postanowilismy przetransportowac sie za pomoca komunikacji miejskiej, przy okazji ogladajac, jak to cale Sao Paulo wyglada...

Wyglada jak miast futurystyczne z takich filmow jak np. Batman albo inny Supermen;) Przeolbrzymie budynki, drogi szerokie na 4 pasy w jedna stone oraz samochody, samochody i jeszcze raz samochody. Miejskim autobusem w jakas godzine przedostalismy sie do stacji metra, gdzie udalo nam sie kupic bilet i dojechac w okolice uczelni, przy okazji zmieniajac linie 3 razy:) W Warszawie jak na razie jeszcze niewyobrazalne.

Uwaga: W Sao Paulo po angielsku mowi jakis 1% spoleczenstwa, no moze 1,02%. Wiec bazowalismy na moich 15 slowach, ktore potrafie po portugalsku+ jezyku niewerbalnym:)

Wysiedlismy na Av. Paulista- najwiekszej ulicy w Sao Paulo, z milionem budynow i 2 milionami bankow. I troche zonk, bo nie wiadomo, gdzie isc dalej. Na szczecie wtedy po raz pierwszy tego dnia spadl nam jak z nieba mlody koles, ktory lapie sie na te 1,02% Paulistas, ktorzy wladaja komunikatywnie angielskim:) Wytlumaczyl nam gdzie isc, jednak po przebyciu kilkuset metrow zdecydowalismy sie na wziecie taxi. Byla to moja "najdluzsza" podroz taxi w zyciu.. po przejechaniu jakichs 200m bylismy na miejscu:) Oczywiscie taksowkarz po angielsku znal tylko "hi!!" :)

Uradowani udalismy sie do biura wymian na uczelni FGV, gdzie ze zdziwieniem przywitala nas Melina, dziewczyna koorydnujaca caly program:) Ze zdziwieniem, poniewaz po przedstawieniu sie powiedzielimy, ze szukamy mieszkania i generalnie to nie mamy sie gdzie podziac. Po krotkiej rozmowie oddelegowala nas do Igora. Ten z kolei kazal wypelnic kilka dokumentow i oprowadzil nas po uczelni (tak, jakbysmy mieli na to ogromna ochote po 28 godzinnej podrozy;). Dal wskazowki, gdzie MOZNA znalezc jakies oferty, ale oczywiscie to nic pewnego:)

Zostawilismy bagaze na uczelni i wyruszylismy na miasto, w poszukiwaniu jakiegos noclegu. Na tamta chwile mielismy opcje wydania calych oszczednosci i pojscia spac do pobliskiego Mariotu, albo wybrania drugiej, nie mniej radykalnej opcji i przylaczenia sie do tamtejszych i "biesiadowania" pod mostem cala noc:) Na szczescie buddy Kaczego (ja nie otrzymalem takowej... widocznie im zabraklo albo cos) dala nam namiary na jakiegos kolesia, ktory poszukuje wspolokatora. Oczywiscie szczescie nie moze trwac wiecznie- moje srodki na koncie pre-paid byly niewystarczajace na wykonanie telefonu, natomiast red. Kaczemu rozladowala sie komorka:)

No to trzeba bylo kupic lokalna karte:) Jak juz wspomnialem, z angielskim ciezko, wiec w salonie komorkowym nie mozna bylo spodziewac sie cudu. Ale jakos sie udalo, troche na migi, troche po portugalsku, troche w ogole:D (nie chwalac sie udalo nam sie nawet "porozmawiac" o sieciach komorkowych w Polsce). Komorka jest, teraz tylko trzeba doladowac konto. No i tutaj druga niespodzianka - kioskarz mowiacy po angielsku:D Wprost niesamowite. Po 30 minutach kombinowania i dzwonienia na wszystkie mozliwe infolinie w Brazylii karta zostala doladowana. W miedzyczasie wybralismy sie do pobliskiego hostelu, gdzie co prawda pani mowila po angielsku, ale wolnych lozek juz nie bylo:)

Wyscig z czasem trwa dalej:) Przypominam, ze tutaj jest zima- sniegu co prawda nie ma, ale ciemno robi sie juz o 18. Karte kupilismy ok. 14:30... Na uczelni spisalismy kilka numerow telefonow z ofertami wynajmu (dokladniej 3). Dzwonie pod pierwszy numer... nic. Drugi... nic. Trzeci... JEST!!!:) koles mowi po angielsku- umowilismy sie za 30 min pod uczelnia. Oczywiscie, jak przystalo na Brazylijczyka, spoznil sie 20 min:)

W drodze do mieszkania staralismy sie nawiazac jakis dobry kontakt. Zeszlo na slawne polskie produkty, m.in.wodke;) Padlo pytanie, czy lubimy pic alkohol... Dyplomatycznie odpowiadamy, ze jak jest jakas okazja, to sie napijemy:) ufff...uwierzyl:)

Mieszanie- no po prostu bomba:) 2 male pokoje, spora kuchnia, lazienka. Na wyposazeni wielki TV, mikrofala, pralka, kuchenka, a nawet lodowka:) No i jak moglbym zapomniec o ochronie na dole, monitoringu i kolesiu, ktory otwiera Ci drzwi od windy. Jednym slowem, jak na Brazylie lux. Zaskoczyla nas rowniez cena - z wszystkimi oplatami 1000 reali do podzialu. Porownujac z wczesniejszymi sygnalami, mowiacymi o 1200 R od leba, mocno sie zdziwilismy. Ale pogadalimy jeszcze chwile i dobilismy targu:) Zonk w tym, ze on tam jeszcze mieszkal (nazywa sie Jersao, czy siakos takos, studiowal medycyne i zrobil nawet jakis dyplom w US&A:), a mieszkanie moze udostepnic dopiero we wtorek. Jednak wykazal sie super pomoca i pomogl nam znalezc w bardzo bliskiej odleglosci bardzo tani hostel:) Bylismy w 7 niebie:) Juz dawno nie czulem takiej ulgi - widmo mostu i mariotu zazegnane:)

Na koniec przenieslimy jedynie rzeczy z uczelni do hostelu, poszlismy cos zjesc i na koniec po wipiciu 2 whisky z cola poleglismy na lozku... niestety malzenskim, ale kazdy spal we wlasnym spiworze:) Podsumowujac- po 36 godzinach w podrozy wreszcie znalezlismy kawalek miejsca dla siebie:) Dodam jeszcze na koniec, ze na nogach bylismy juz przed 6- te strefy czasowe...

Obiecujemy, ze kolejne posty juz nie beda maratonami i bedzie sie je dalo przeczytac w czasie nie przekraczajacym obejrzenia teleexpressu:)

Hawk!!

red. Oszkl

Podroz do Sao Paulo

Wita redaktor Kaczy!
Jako, ze dzisiaj mamy juz wiecej czasu to postanowilem Wam opisac nasza przeciekawa podroz z Katowic do Sao Paulo. Redaktor Oszkl, ktory siedzi obok mnie na kompie na naszej nowej uczelni opisze Wam pierwsze godziny w Sao Paulo.
Tak wiec od poczatku...
Planowy wylot z Katowic o 6 rano. Dobrze, ze pojawilismy sie na lotnisku ponad 2 godz przed odlotem bo inaczej bysmy nie wylecieli:)
A wiec co sie stalo... Obaj mielismy po dwa bagaze 20kg i 15kg, podeszlismy do odprawy, a tu przemila Pani z obslugi Wizz Aira mowi nam ze bagaze kazdego z nas moga wazyc w sumie po 20kg!! Doplata za kazdy dodatkowy kg to 70zl!! Jakas masakra! Okazalo sie, ze jak sie dokupuje dodatkowy bagaz w tych cudownych tanich liniach to kupuje sie sam bagaz bez kilogramow:) Calkowita waga Twoich bagazy zostaje bez zmian, tylko masz ten komfort, ze mozesz zapakowac sie w dwa bagaze... co za oszustwo!!
Tak wiec jedyne co moglismy zrobic to odchudzic swoje bagaze z 35kg do 20! Trzeba bylo to widziec! Nerwowe wyrzucanie co drugiej koszulki, klotnie z rodzicami co jest nam potrzebne, a co nie, ubieranie na siebie zimowych butow, po 2 bluzy i kurtki...
Na szczescie w koncu sie udalo i wylecielismy z Katowic bez jedynie 30kg potrzebnych nam rzeczy! Ciekawe co waznego zostawilismy w Polsce:)



Radzimy nie wchodzic z blizsze kontakty z ta firma



Potem wszystko potoczylo sie w miare bezproblemowo. Wyladowalismy w Londynie na Luton, dojechalismy autobusem za 14 Funtow do centrum i spotkalismy sie z naszym kolega bankierem z Royal Bank of Scotland Stezalym:) (wikszosc czytelnikow bloga Go zna). Dzieki uprzejmosci w/w instytucji finansowej moglismy zostawic nasze bagaze na recepcji i pojsc zwiedzic Londyn w 2 godziny:) A wlasciwie to w 1,5 godziny bo na poczatku wsiedlismy w zly autobus i wyjechalismy centrum:)

My z dyrektorem RBS:)




Odpoczywajacy redaktor Oszkl :)



Nauczeni doswiadczeniem... na Heathrow pojawilismy sie ok 2,5godz przed odlotem. Z powodzeniem przeszlismy odprawe i spokojnie czekalismy na samolot, ktory mial byc o godz 18.35. Na jakas godzine przed odlotem pojawil sie komunikat, ze samolot bedzie opozniony okolo 20 minut. Dodam tylko, ze na przesiadke w Zurychu mielismy 40minut. Domyslacie sie pewnie, ze zaczelismy sie denerwowac. Po jakichs 15 minutach pojawil sie komunikat, ze samolot wyleci o godz 19.15. Stalo sie jasne, ze nie zdazymy na nasz samolot do Sao Paulo...
Jakby tego bylo malo pojawil sie kolejny komunikat mowiacy o wylocie o 19.30, potem jeszcze komunikaty, ze samolot jest przygotowywany do przyjecia pasazerow i inne historie... wyszlo na to ze wylecielismy okolo godz 20 z 1,5 godzinnym opoznieniem.




No to wylecielismy:)


Podczas lotu snulismy juz plany jaka to afere zrobimy liniom Swiss Air oraz ze zarzadamy drogiego hotelu z jedzeniem do lozka za wszelkie utrudnienia:)
Co sie okazalo... jakies pol godziny przed ladowaniem na monitorach w samolocie pojawil sie komunikat, ze wszystkie polaczenia z Zurychu zostaly wstrzymane i czekaja na nasz samolot:) Rzeczywiscie tak bylo, po wyladowaniu w Zurychu mielismy jakies 15 minut na przedostanie sie na inny terminal i wejscie na poklad samolotu... Jak sie pewnie domyslacie pasazerowie czekajacy na nas od ponad godziny w samolocie do Sao Paulo nie powitali nas z usmiechami na twarzy:)


Po godz 23 czasu srodkowoeuropejskiego wylecielismy z Zurychu. Lot trwal okolo 12godzin, a trasa miala prawie 10tys km! Troche nam sie udalo, bo mielismy siedzenia zaraz za srodkowymi toaletami wiec na nogi mielismy jakies 2 metry przed soba:) Prawie cala podroz przespalismy, nawet pol godzinnego programu Top Gear nie zdazylem obejrzec do konca...

Naszym nogom bylo wygodnie :)

O dalszym biegu wydarzen przeczytacie w poscie redaktora Oszkla...
Z mojej strony to wszystko,
klaniam sie

Redaktor Kaczy

piątek, 24 lipca 2009

Dolecielismy!!

Tak na wypadek gdyby ktos sie o nas martwil to chcialem poinformowac, ze dolecielismy do Sao Paulo! Oczywiscie nie obylo sie bez przygod ale o tym napiszemy pozniej. Najpierw musimy znalezc sobie mieszkanie bo robi sie ciemno, a na ulicy nie chcemy spac:)

Pozdrawia redaktor Kaczy

środa, 22 lipca 2009

Drugi redaktor się ujawnia:)

Witam Państwa! Tu redaktor Kaczy.

Jak to się mówi... lepiej późno niż wcale:) Rozpoczynam zapisywanie tego bloga na niecałe 5 godzin przed odlotem... prawie spakowany:)
Przez mojego wspóredaktora zostałem poproszony o rozwinięcie skrótu "K.A.C.Z.Y". Niestety nie mam takiej fantazji i daru jak redaktor Oszkl, tak więc postaram się rozwinąć ten skrót tak żeby po prostu dokładnie mnie opisywał.... Kaczy oznacza: Kreatywny, atrakcyjny, czarujący, zabawny yegomość:) Gdybym miał jeszcze literę "s" w swojej ksywie na pewno dodałbym "skromny":)

A teraz do rzeczy. Redaktor Oszkl opisał już naszą całą podróż do Sao Paulo, więc ja może tylko dodam, że będziemy za Wami wszystkimi bardzo tęsknić kochani obserwatorzy i będziemy starać się pisać relacje poparte zdjęciami jak najczęściej! O ile:
1. Nie ukradną nam aparatów i laptopów
2. Przeżyjemy lot nad Atlantykiem (w końcu lecimy airbusem:))
3. Dotrzemy z lotniska do uczelni w mieście, w którym tworzą się 200km korki!!
4. Nikt nas po drodze nie postrzeli, odetnie ręki, nie porwie, nie rozjedzie itp. (prawdziwe często zdarzające się przypadki, o których usłyszałem w brazylijskiej ambasadzie)
5. Oczywiście o ile znajdziemy czas pomiędzy imprezami i nauką:)
6. No i o ile w ogóle wylecimy z Katowic:) Pewnie większość z czytających zna historię o dwóch takich co lecieli na Alaskę i ...nie wylecieli:)

W ramach bezpieczeństwa podczas lotu pójdę do pilotów, zapukam i powiem żeby lecieli wolno i nisko:)

To by było, na tyle, chwilowo kończę nadawanie i wracam do pakowania, zostało mi pół godziny do wyjazdu na lotnisko:)

Podpisano,
redaktor Kaczy

wtorek, 21 lipca 2009

Rododendronowa wyprawa

Do wyjazdu pozostał jeden dzień... w sumie to tylko jeden;)

Czas najwyższy dać znać co i jak:) Generalnie niestety drugi redaktor jeszcze nie zdążył się ujawnić- widocznie stres związany z debiutem literackim jest zbyt duży...

Przygotowania idą całą parą. W ramach rozgrzewki i przystosowań do zmiany klimatu spędziłem (a nawet spędziliśmy z red. K.a.c.z.y.-m) z kilkoma znajomymi weekend na południu... Polski;) I nawet udało się z tym klimatem brazylijskim- była siatka, plaża, deszcze monsunowe, gorące dziewczyny i całonocne imprezy z sambą:) Nie będę ujawniał miejsca podróży, jednak podam pewną wskazówkę- okolice słyną z największego zagęszczenia rododendronów na świecie, a rynek znajdujący się w jednym z tamtejszych miast jest drugim najdłuższym w Europie, a najdłuższym na świecie rynkiem wybudowanym przed XXIw:)

No a teraz przygotowania- wiza: jest; szczepionki: są; walizki: również. Wylot dokładnie o 6 (w sam poranek;) z PIĘKNYCH Katowic, potem transport w Londek Zdrój z jednego lotniska (Luton) na inne lotnisko (Heathrow) - odległości są tak duże, że pozwoli nam to na zobaczenie prawie całej Anglii;), załadowanie się z ekwipunkiem na samolot do Zurychu, gdzie miejmy nadzieję, łaskawie poczekają i nie odlecą bez nas:) , a potem już tylko jakieś 12 godzin i będziemy rozkoszować sie smogiem nad ponad 20 milionową metropolią:)

Myślę, że kolejna wiadomość zostanie już wsparta zdjęciami wcześniej wymienionego smogu, naszych walizek, mostu, pod którym będziemy koczować (na chwilę obecną most jest jedynym pewnym noclegiem...) i innych bananów:)

Hawk!

czwartek, 9 lipca 2009

Ola !!

W sumie to nie mam zielonego pojęcia, jak zacząć pisać tego bloga. Powody są co najmniej dwa:
1. nigdy bloga nie pisałem;)
2. zacząć jest zawsze najtrudniej...

ale może jednak zacznę:)

Wita Was red. O.s.z.k.l., jeden z autorów tego oto bloga:) myślę, że drugi autor powinien się w najbliższym czasie również ujawnić. Pewnie myślicie, że nasze ksywki są związane z jednym z wpisów w naszych paszportach- nic bardziej mylnego!!
Tajemniczy redaktor O.s.z.k.l. to Optymistyczno-Samozwańczy Zapisywacz Kreatywnych Lotomyśli. Natomiast nie mniej tajemniczy red. K.a.c.z.y... sam się później przedstawi;)

Dokładnie za dwa tygodnie, startując z Katowic, lecąc przez Londyn (dwa lotniska), Zurych (jedno lotnisko) dolecimy do Sao Paulo, skąd (ale nie tylko) zamierzamy nadawać, relacjonować, opisywać, komentować oraz przedstawiać to wszystko co nas spotka i wydaje się być na tyle ciekawe, aby o tym wspomnieć:)

jak na tę chwilę to wszystko:)