piątek, 20 listopada 2009

Kanion Colca i obsr*** wyspa:)

Ponownie wita Red. Kaczy!!

Po pierwsze chcialbym zaznaczyc, ze celowo przed chwila wrzucilem zdjecia, a dopiero teraz pisze posta... na blogu post bedzie nad zdjeciami i jest chociaz znikoma szansa, ze go przeczytacie zanim przejdziecie do zdjec:)

Znowu nazbieralo sie troche rzeczy...

Red. Oszkl prosil mnie zebym napisal cos o GEJzerach:)
No wiec bylismy tam we dwojke z podrozniczka Ania drugiego dnia pobytu na Atacamie.
Cala wyprawa zaczela sie w o nieprzyzwoitej porze (godz 4.30 rano) kiedy to przyjechal po nas, o prawie godzien spozniony, autobus.
W 3 godz mielismy sie znalezc na wysokosci ok 4300m gdzie znajduja sie wspomniane gejzery.
Nigdy wczesniej nie bylismy na takiej wysokosci! Nawet w Tatrach:)
Dzien wczesniej zostalismy poinformowani jak mamy sie zachowywac, co jesc, no i oczywscie, ze nie mozemy pic alkoholu w nadmiernych ilosciach... na szczescie nie powiedzieli co to znaczy "nadmiernych":)
Same gejzery swietne! Mieszanka wody i pary wodnej wystrzeliwujace na kilkanascie metrow w powietrze!
Oprocz tego zaliczylismy gorace zrodla, ktore powstaly dzieki wspomnianym gejzerom...

Zanim plynnie przeskocze do opisu przygod w Peru jeszcze taka mala ciekawostka...
Pustynia Atacama nalezy do najsuchszych miejsc na Swiecie. W miejscowosci, w ktorej bylismy deszcz ostatnio padal raz w styczniu, raz w lutym, a wczesniej 4 lata temu!

No a teraz Peru.
Redaktor Oszkl juz napisal, ze pierwszym naszym postojem byla miejscowosc Arequipa, gdzie pozytywnie zaskoczyly nas bardzo niskie ceny i bardzo male taksowki:)
Nie mogac sie doczekac dwudniowej wyprawy do kanionu Colca miasto zwiedzilismy dosc szybko koncentrujac sie glownie na scislym centrum. Darowalismy sobie muzea i miejsca z platnymi wstepami. Zaliczylismy kilka kosciolow, ladniejszych uliczek i placow oraz miejscowe targowisko, na ktorym znalezlismy miedzy innymi suszone/smazone (wlasciwie nie wiadomo jakie ale jest zdjecie) male lamy!! Widok nie nalezal do najpiekniejszych.
Okazalo sie, ze miejscowa ludnosc wierzy, ze gdy zakopie sie taka lame w ogrodzie to przyniesie ona szczescie, urodzaj czy cos w tym stylu...
Oczywiscie dlugo nie wytrzymalismy i wieczorem zjedlismy na kolacje mieso z miejsowej Alpaki. Jest to zwierze bardzo podobne do lamy, ma jedynie bardziej porosnieta szyje wlosami. Wiecej szczegolow zna red. Oszkl, ktory stal sie ekspertem w odroznianiu tych dwoch zwierzow...
Mieso oczywiscie pyszne!!

W poniedzialek o godzinie 3 w nocy wyjechalismy autobusem na wycieczke do kanionu Colca, ktory uznawany jest za najglebszy na Swiecie kanion! Osiaga do 4200m glebokosci! Podobno w Peru znajduje sie jeden jeszcze glebszy kanion ale do tej pory nikt go nie zmierzyl:) Co ciekawe rzeke biegnaca przez caly Kanion Colca jako pierwsi przeplyneli Polacy z Krakowa, nadajac wielu miejscowym wodospadom polskie nazwy (np. Wodospad Jana Pawla II). Dzieki popularnosci szanownych Panow dostalismy znizke na cala wycieczke:)
W ogole w Arequipie i kanionie Colca spotykalismy bardzo duzo Polakow! Wczesniej bylo ich na naszej trasie doslownie dwoch, a tutaj... na kazdym kroku Polak! Slyszac na okolo polski jezyk mozna bylo poczuc sie jak w Polsce!

Po dlugiej, kretej i wyboistej drodze o godz 8 rano bylismy juz nad kanionem w jego gornym odcinku o nazwie Cruz del Condor. Nazwa bierze sie z tego, ze miejsce to jest zamieszkane przez olbrzymie, miesozerne kondory, ktorych rozpietosc skrzydel osiaga nawet 3m!!
O dziwo mielismy szczescie i trafilismy akurat na pore kiedy to kondory opuszczaly gniazda i udawaly sie na polowanie:) Nie za komfortowo czuje sie czlowiek kiedy takie wielkie ptaszyska fruwaja mu nad glowa...

Nastepnie pojechalismy do miejsca, gdzie rozpoczelismy nasza dwudniowa, piesza wycieczke po kanionie.
Oczywiscie naszego przewodnika nie bylo w miejscu, w ktorym mial na nas czekac:) Dopiero po dolaczeniu do innej grupy odnalezlismy go na trasie...
Chlopak nazywal sie Paul, nie byl zbyt wygadany ale za to mily (nawet popcorn nam zrobil). W sklad jego grupy wchodzila tylko nasza trojka, dzieki czemu bylismy najmniejsza grupa:)
Wedrowke zaczelismy na wysokosci ponad 3000m. Szlismy bardzo waskim szlakiem nad urwiskiem mijajac po drodze miejscowych wiesniakow z osiolkami, ktore sa jedynym sposobem transporowania potrzebnych rzeczy do wiosek lezacych na dnie kanionu.
Po drodze zatrzymalismy sie na obiad w pieknie polozonej Oazie, w ktorej oczywiscie spotkalismy kilkunastu Polakow, w tym bardzo mila, starsza Pania Marie, ktora prawie zwerbowala red. Oszkla do pracy w jakiejs organizacji non profit na stanowisku informatyka:)

Okolo godz 16, dotarlismy na samo dno.... kanionu oczywiscie:) Byla to przepieknie polozona oaza z drewnianymi domkami i basenami otoczona stromymi i bardzo wysokimi zboczami gor.
Zostalismy zakwaterowani w ledwo stojacej drewniano-trzcinowej chatce. Sciany byly zrobione z jakegos bambusa, a dach ze slomy, tak wiec gdyby zaczelo padac to marny nasz los:) Zamiast podlogi byla ziemia, a lozka byly pozbijane z jakichs drzew:)
Chatka oczywiscie nie miala elektrycznosci, wiec jak okolo godz 18.30 zaszlo slonce to zrobilo sie kompletnie ciemno!! Nawet wlasnych dloni z odleglosci 20cm nie bylo widac!!

Poza lichymi chatkami oaza przywitala nas rowniez basenem (do ktorego wskoczylismy jak jeszcze bylo widno) oraz bardzo dobra kolacja...

Przed pojsciem spac przez okolo godzine meczylem sie szyjac moj nowo zakupiony plecak.
W tym momencie zafunduje Wam krotka historyjke...
Moze co uwazniejsi czytelnicy zauwazyli, ze jako jedyny podrozuje bez plecaka podrecznego, mam tylko ten duzy.
Oczywiste bylo, ze na wyprawe do kanionu potrzebny bedzie mi maly plecak, podobny do tych ktore maja moi wspoltowarzysze podrozy:)
Oczywiscie mialo byc, jak to sie mowi "po taniosci ", wiec kupilem najtanszy plecak marki "Lidis" za cale 30zlotych:)
Zakup okazal sie nie za bardzo trafiony, gdyz juz jak go pierwszy raz zalozylem na plecy to zaczal sie pruc. Z kazda chwila coraz bardziej sie prul, az na jakas godzine przed dojsciem do noclegu urwaly mi sie obie szelki na raz! Musialem go niesc w rekach... niezbyt wygodne w gorach:)
W oazie naszemu przewodnikowi udalo sie zalatwic malutka igle i nici, wiec musialem troche powalczyc:)
Jezeli kogos interesuje efekt to skomentuje to tak: "szyliscie kiedys po ciemku, za mala i pogieta igla?" W dodatku szylem cos pierwszy raz w moim zyciu... az wstyd sie przyznac:)
Najwazniejsze, ze plecak dziala! Moze i wyglada zalosnie ale co z tego:)
Koniec histotyjki...

Po zimniej i ciemniej nocy spedzonej na samym dnie kanionu wstalismy o 4.30 rano. O 5 mielismy zaczac wspinaczke na najblizszy szczyt. Okolo 1,5 km przewyzszenia na odcinku 7km. Dosc stromo.
Nasz przewodnik powiedzial nam, ze przecietnie wejscie na gore trwa okolo 4godz. Nam jako, ze jestesmy szybcy powinno sie udac wejsc w 3 godz. Rekord turysty z jego grup to 1h40min, natomiast rekord wsrod wszystkich turystow to 1h28min.
Pewnie zgadniecie co zrobilem... wystrzelilem jak z procy do gory:) Na trasie prawie wyplulem pluca ze zmeczenia no ale efekt byl taki, ze wszedlem na szczyt w... 1h15min! Nowy rekord!!:)
Redaktor Oszkl i podrozniczka Ania tez staneli na wysokosci zadania. Michal wszedl w 1h45min, a Ania w 2h20min. Bylismy najszybsza grupa:)
Tak zeby nie bylo, ze jestesmy takimi kozakami to dodam, ze nasz przewodnik, ktory jest podobno najszybszy wsrod przewodnikow zrobil ta trase w godzine!! Jakis mutant!

No dobra, tyle ciekawostek...
Po wejsciu na gore czekalo na nas pyszne sniadanko w postaci jajecznicy. Nastepnie bylo okolo 1,5 godz czekania na autobus i powrot do Arequipy. Po drodze zachaczylismy jeszcze o gorace zrodla, gdzie znowu bylo pelno Polakow. Pojechalismy tez na najwyzszy punkt w okolicy, na ktory da sie wjechac autem... Uwaga, uwaga... 4930m!! No bylo wysoko!

Po strasznie niewygodnej, meczacej, 5-cio godzinnej jezdzie autobusem dotarlismy do Arequipy tylko po to zeby zabrac bagaze i wsiasc do kolejnego autobusu jadacego do Pisco... kolejne 12 godz.
Pisco okazalo sie mniej porywajace niz sie spodziewalismy, glownie z powodu trzesienia ziemi jakie mialo tutaj miejsce 2 lata temi. Peruwianczycy jeszcze sie nie ogarnieli ze sprzataniem i remontami po tym kataklizmie.
Postanowilismy skorzystac jedynie z glownej atrakcji oferowanej przez miejscowe biura turystyczne, a mianowicie wycieczki lodzia na wyspe z roznymi dziwnymi zwierzetami.... pingwinami, lwami morskimi ale glownie tysiacami ptakow!!
Bardzo szybko wyspa ta zostala przez nas nazwana "obsr*** wyspa". Wszedzie latalo tyle ptakow, ze naprawde trzeba bylo miec szczescie zeby cos smierdzacego na Ciebie nie spadlo. Nawet w przewodnikach doradzaja, zeby zabrac ze soba jakies nakryca na glowe:)
Generalnie tylko mi sie udalo... podrozniczka Ania dostala w spodnie, a red, Oszkl prosto w aparat!:)
No ale podobno przynosi to szczescie:)

Po wycieczce zabralismy nasze manatki i pojechalismy do Limy. Oczywiscie autobusem ale jedyne 4 godzinki:)

W Limie spedzilismy dzisiaj pierwszy dzien na... nie robieniu niczego konstruktywnego:) Polezelismy pol dnia na plazy, kapalismy sie w Oceanie Spokjnym, 2 razy jedlismy obiad, zrobilismy zakupy... no i to by bylo na tyle:) Mozna powiedziec, ze byl to nasz pierwszy dzien odpoczynku.

Jutro mamy w planie calodzienne zwiedzanie Limy, a pojutrze jedziemy juz do Cuzco do Doliny Inkow! Machu Picchu i te sprawy:) Juz nie mozemy sie doczekac!!
Oczywiscie trase do Cuzco pokonamy autobusem... jedyne 20godz:) Pokochalismy juz ten srodek transportu. Lacznie spedzilismy juz w nim okolo 220 godz, czyli niedlugo bedzie 10dni!! Mozna zwariowac!

To by bylo na tyle.
Mam nadzieje, ze nie umarliscie z nudow...

Moje uszanowanie,
Red. Kaczy


Ps. Na koniec jeszcze informacja z ostatniej chwili... ogolilem sie!:)

Oczywiscie zdjecie wykonane w trakcie golenia... ktora polowa lepsza?:)

9 komentarzy:

  1. Red. Kaczemu wdarl sie maly bladz- Kanion Colca ma 3100m...
    A co polowek, to red. Kaczy... jak Ci to powiedziec... zadna nie jest porywajac:P

    OdpowiedzUsuń
  2. Red. Oszkl chcial popisac sie wiedza ale cos mu nie wyszlo:) Z tej strony, ktora my zwiedzalismy Colca ma 3200m, a z drugiej 4200m.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie chce nic mówić, ale jak jakiś recydiwista :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Za dłuuuugie... Jutro przeczytam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Kaczy, dla przyzwoitości, nie skomentuję publicznie tego zdjęca :P

    OdpowiedzUsuń
  6. ale się uśmiałem :) ja zaczynam spisywać cytaty

    co do tych połówek - taki pół na pół może byś coś wyrwał :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przeczytałam! I też się uśmiałam, chcę więcej :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Milo, ze chociaz czesci z Was sie podoba... tekst oczywiscie:)
    Aha! Rafson i Grzywens, dzieki za szczerosc:)

    OdpowiedzUsuń
  9. Gratuluję nauki szycia! Kobieta będzie miała kiedyś z Ciebie pożytek, że hey! ;)

    Tak, to Polacy odkryli ten wąwóz! W mieście też był podobno wystawiony kajak, którym Polacy dokonali tego wyczynu, ale później został skradziony..

    A co do sporu o głębokość kanionu Colca, to ja znalazłam info (National Geographic, 2010), że miejscami dochodzi nawet do 3400m (co czyni go 2krotnie głębszym od K.Kolorado), ale Kaczy skąd Ty wytrzasnąłeś 4200m??;)

    OdpowiedzUsuń